Witajcie :) Poprzedni post zakończył się we wsi Dębno, z której to ruszyliśmy wałem przeciwpowodziowym, w właściwie ścieżką, która się na n
Pierwszy raz pociągiem. Wydaje mi się, że każdy z nas lubi nowe doświadczenia. Te małe i duże pragnienia sprawiają, że stajemy się ciekawi. Kiedy zrobimy coś, czego chcieliśmy spróbować, jesteśmy spełnieni. Przynajmniej taki jest mój tok myślenia. Jestem bardzo kreatywną osobą, ciekawą świata. Bardzo chciałabym zobaczyć wszystko, spróbować różnych rzeczy. Oczywiście mam na myśli te dobre, zwykłe sprawy. Przykładem na duże doświadczenie może być zwiedzenie świata. Jazda pociągiem zalicza się do tych drobnych przykładów. Dla niektórych może być to bardzo dziwne. Przecież korzystają z tego środka transportu nawet codziennie. W naszym mieście był dworzec kolejowy, ale go zlikwidowali i nie miałam okazji go wypróbować. Dla tych, którzy nie jechali, jest to bardzo fajna sprawa. Nie trzeba się o nic martwić, jedynie o przystanek, na którym trzeba wysiąść i bilety. Nie jest to też drogie. Stereotypem jest również to, że bardzo czuć jak się jedzie. Pociągi suną po szynach bez zarzutu, cichutko. Przynajmniej w Trójmieście. Łatwo tam było dostać się z Sopotu do Gdyni i Gdańska. Oprócz tego, pierwszy raz w życiu widziałam na żywo thriatlon i kilka czytelniczek oraz byłam na koncercie Mroza. Poznawanie nowych ludzi także zaliczam do swoich ciekawych Was uwielbiam dziewczyny, jeśli to czytacie, było super z Wami się spotkać! ♥ Lubicie nowe doświadczenia? Jechaliście już pociągiem?
Pociągami podróżują różni ludzie, w tym nawet znani artyści w drodze na koncerty. Można więc wyobrazić sobie, że życie jest jak jazda pociągiem a każde kolejne doświadczenie, które niesie za sobą codzienność to następna stacja w tej, wbrew pozorom, fascynującej podróży.
Waldemar Walkusz (rocznik 1963) był znanym piłkarzem lęborskiej Pogoni. Po skończeniu kariery zawodniczej poświęcił się pracy szkoleniowej. Jako trener prowadził najpierw Pogoń Lębork, a następnie Drutex-Bytovię Bytów. Po rozstaniu się z bytowskim klubem ponownie przejął ster trenerski w swoim rodzinnym Lęborku, w którym obecnie pracuje z czwartoligowymi pogonistami. Przedstawiamy jego alfabet z życia prywatnego i - jak awans. Sens pracy i walki sportowej, w piłce nożnej szczególnie. Upragniony cel rywalizacji drużyn. Jako trener udało mi się wywalczyć awanse od B klasy do drugiej - jak Bąk Rafał. Człowiek o wielkim sercu, lubi pomagać ludziom. Wielki przyjaciel lęborskiej - jak cel. Każdy zawodnik chcąc się rozwijać musi podjąć rywalizację i postawić jasny cel, do którego będzie dążył, który będzie chciał - jak derby. Mniejsze lub większe i na różnym poziomie rozgrywek. Wzmagają wielkie emocje i duże zainteresowanie na trybunach. My od wielu lat elektryzujemy się derbowymi spotkaniami piłkarskimi w naszym regionie ze słupskim - jak emocje. Uczucia, które towarzyszą wszystkim podczas meczu, zarówno na boisku, jak i na trybunach. Ważne, aby potrafić nad nimi - jak futbol. Moja ulubiona dyscyplina sportowa, całe moje życie. Przy czym, należy podkreślić, że futbol to nie jest sprawa życia i śmierci, to coś o wiele bardziej - jak gra. Dobrze by było, gdyby prowadzona była tylko na arenach sportowych. Jednak ludzie wciąż prowadzą różne gry, które wiele komplikują w wielu sferach - jak „Hanka”. Znany lęborski konfident, ale na całe szczęście jest już tylko historią i mam nadzieję, że powiedzenie, iż historia lubi się powtarzać, w tym przypadku się nie - jak idiota. Nie dyskutuj z idiotą, bo przy takiej dyskusji, ktoś z boku może stracić orientację, kto jest - jak jazda pociągiem. Życie jest jak jazda pociągiem. Różni ludzie wsiadają i wysiadają. Niektórzy usiądą obok Ciebie, ale jadą z Tobą tylko jedną stację. Zaś inni zostają na dłużej. Niewielu z nich dojedzie z Tobą do końca twojej - jak Koziorożec. Mój znak zodiaku. Według niektórych cała prawda o - jak Leszek Gierszewski. Właściciel i twórca firmy Drutex w Bytowie, były główny sponsor Bytovii, a dzięki temu współtwórca jejsukcesów. Gdy wspominam mój dziewięcioletni okres pracy z bytowską drużyną, ciągle dużą sympatią darzę Leszka. Szkoda, że nieodpowiedni ludzie zarządzający klubem w tamtym okresie doprowadzili do tego, że nasze drogi się - jak Mieczysław Toczony. To człowiek bardzo bliski mojemu sercu. Przez wiele lat wspierał moje działania, zawsze mogłem i mogę na niego liczyć. I w tym miejscu pragnę mu gorąco podziękować za - jak nauczyciel. Zawód, który w dzisiejszych czasach jest tak mało doceniany. Wielu trenerów powinno pamiętać, że też są nauczycielami, dlatego powinni wspierać swoich piłkarzy nie tylko na boisku, ale i w codziennym - jak Oskary. Moja autorska, cykliczna impreza „Bytowskie Piłkarskie Oskary Walkusza”. Odbyło się dziewięć edycji, czyli przez dziewięć lat pracy z DruteksemBytovią. Do dzisiaj żałuję, że nie dane mi było przeprowadzić dziesiątego, jubileuszowego spotkania. Po galach, które się odbyły pozostało wiele miłych wspomnień, do których często wracam. Szkoda, że nikt z moich następców nie zorganizował kolejnych - jak polityka. Mniejsza ta lokalna, czy poważniejsza ogólnokrajowa, na wyższych szczeblach, to jednak jedno, wielkie szambo. Dobrze, że trafiają się ludzie, którzy próbują coś zmienić na lepsze. Jednak wszechobecny pęd za stołkiem, za wszelką cenę, niszczy ludzkie - jak radość. To coś, czego życzę wszystkim, a szczególnie tym, którzy mają Pogoń Lębork w sercu, by nadchodzące mecze piłkarskie w nowym sezonie 2020/2021 wprowadzały wszystkich w taki stan. Chciałbym, abyśmy w codziennym życiu potrafili cieszyć się z małych - jak sukces. Jakie prawdziwe są słowa: „Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą”. Ja mam inne swoje ulubione powiedzenie: Jak wygrywasz, to cię bolą plecy - od klepania. Jak przegrywasz, to boli cię d... - od kopania. Jarównież, jak i wielu innych trenerów, przeszedłem to na własnej - jak Tkaczyk Mariusz. Wieloletni i oddany działacz lęborskiej Pogoni. Nie wyobrażam sobie, by klub bez niego normalnie funkcjonował. Podziwiam go za to, co robi i że po tylu latach tak najzwyczajniej mu się - jak układy. Smutne jest to, że całe społeczeństwo jest powiązane różnymi układami. Masz znajomości, powiązania to odpowiednio funkcjonujesz. Zbyt rzadko docenia się człowieka za jego umiejętności, za to, co robi i ciężką pracę, a bardziej ceni się przynależność do jakiegoś układu, czy grupy - jak wolność. Z czasem nauczyłem się ją doceniać. Jak słowa piosenki zespołu Chłopcy z Placu Broni: „Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem”. Z - jak zazdrość. Potrafi wszystko zniszczyć w każdej dziedzinie życia. „Człowiekzazdrosny wymyśla plotki. Człowiek głupi opowiada je wszystkim. Kompletny idiota wierzy we wszystko, co usłyszy. Człowiek normalny nie wpieprza się w życie innych”.Zobacz także: Pogoń Lębork - Gryf Słupsk 0: ofertyMateriały promocyjne partnera Jazda z pasażerem, zwłaszcza jeśli jest to piękna dziewczyna w skórzanych spodniach, może być bardzo przyjemna i satysfakcjonująca. Obowiązują jednak pewne zasady jazdy z drugą osobą na kanapie, które powinien przestrzegać zarówno pasażer, jak i kierowca. - Jazda motocyklem z pasażerem - 10 podstawowych zasad Co może zrobić pasażer, gdy „jego” pociąg nie przyjeżdża, zastępczy autobus się spóźnia, a na dworcu nie ma nikogo, kto wie, może i chce udzielić jakiejkolwiek informacji? Odpowiedź: zmarznąć. Dzień dobry, o której odjeżdża autobus komunikacji zastępczej? Pani sprzedająca bilety nie odpowiada, nawet nie patrzy w stronę pasażera. – Halo, czy może mi pani powiedzieć, o której odjeżdża komunikacja zastępcza? Cisza, pani nawet nie drgnie, dalej wpisuje dane do komputera. – Czy pani mnie słyszy? O której możemy się spodziewać autobusu? Zero reakcji. – Może nie słyszy? – pasażer pyta pierwszego w kilkunastoosobowej kolejce. – Przed chwilą słyszała – ten odpowiada.– Proszę pani! Kilkanaście osób czeka przed dworcem na zimnie na ten autobus, który według waszej zapowiedzi powinien odjechać 20 minut temu. Czy zechce pani udzielić jakiejkolwiek informacji? Nadal zero reakcji. – Przepraszam, czy pani żyje?! – nie wytrzymuje pasażer.– Bilety temu panu sprzedaję! Nie widzi pan?! Jak się pomylę, to pan za mnie zapłaci?! – pani wybucha, jakby odgrywała PRL u Barei, bo: niczego nie zapowiadała, nic nie wie, pasażera obsługuje. Ten, który bilet już kupił, chyba więc jest pasażerem gorszego sortu – w każdym razie kasjerka „obsłuży całą kolejkę i dopiero wtedy ewentualnie odpowie na pytanie”. Jedzie pociąg z daleka, ani chwili nie czeka Dzieje się to po godz. 16 na dworcu PKP w Gorzowie Wielkopolskim. Mieście wojewódzkim średniej wielkości, jak je nazywają socjologowie. Dworzec, choć całkiem duży, czynne ma tylko jedno okienko kasowe, nie uświadczysz punktu informacyjnego ani innej obsługi. Pasażer może jeszcze porozmawiać z sokistką, ale ona o komunikacji zastępczej nic nie wie, bo słyszała tyle co przez megafon – że autobus odjedzie sprzed dworca i tam mają czekać pasażerowie. Czekają więc, odpędzając chłód tupaniem i dymem papierosów. Na zewnątrz nie ma nagłośnienia, co rusz więc ktoś z nich wstawia ucho do dworcowej hali, żeby wyłapać ewentualny komunikat w sprawie autobusu, który jest jak yeti: wszyscy o nim słyszeli, ale nikt nie widział. Komunikatu też jednak ani widu, ani słychu, pasażerowie na głos więc rozprawiają, czy nie uciekną im połączenia ze stacji przesiadkowej, czy zdążą na umówione spotkania albo po prostu: o której będą w domu. – Nikt nic nie wie! Traktują nas w ten sposób nie pierwszy raz! – złoszczą się jeden przez drugiego. Nie oni jedni i nie tylko w mieście średniej wielkości, ale też w mniejszych i większych. Polska jak długa i szeroka ma kłopot z zastępczą komunikacją kolejową, a komunikowanie o komunikacji zastępczej to już podwójny nelson założony przez kolej bogu ducha winnym pasażerom. Tak wynika także z dyskusji w mediach społecznościowych, gdzie pasażer zrelacjonował „rozmowę” z kasjerką. Podróżni opisali mu kilka swoich przygód. Jolanta: „Podczas kontroli biletów w pociągu ze Szczecina do Lęborka, który jechał planowo, usłyszałam, że nie zdążę przesiąść się na drugi, ponieważ ten, w którym jadę, ma zaplanowane spóźnienie”. Wiktoria: „Mój pociąg z Warszawy do Wrocławia stał w Częstochowie koło 23, miał już z pół godziny opóźnienia. Po 40 min powiedzieli, że zastępczo jedziemy objazdem. Po drodze była jeszcze zerwana trakcja, ale komunikację zastępczą do naszej komunikacji zastępczej uruchomili tylko do dwóch najbliższych stacji. Musiałam więc zostać w pociągu, który dojechał na miejsce z opóźnieniem 171 min”. Aleksandra: „Utknęłam w zepsutym pociągu w Laskach Lubuskich. Miał przyjechać po nas inny, z Wrocławia. Czekaliśmy tam ponad cztery godziny, okazało się wtedy, że ten pociąg też się zepsuł i przyjedzie inny, z Kostrzyna. Po jakimś czasie (środek nocy już był, zima, śnieg) przyjechały dwa pociągi z przeciwległych kierunków. Na pytanie, do którego mam wsiąść, konduktor wzruszył ramionami i powiedział, że on kończy zmianę. Wsiadłam więc tam, gdzie wsiadało więcej ludzi. Okazało, się że ten pociąg jedzie do Zielonej Góry, a dojazd do Wrocławia jest we własnym zakresie”. „Tak więc, jeśli ktoś ma komunikację zastępczą (nawet opóźnioną), to jeszcze nie jest tak źle” – pisze Aleksandra pasażerowi na Facebooku, a w realu jedna pani z kolejki po bilety radzi mu się poskarżyć. Gdzie? To jest wyższa szkoła jazdy kolejowej, bo bez torów i nie wiadomo, którym pociągiem. Gdy na stacji nie ma informacji, komu, gdzie i jakie skargi można składać, a kasjerka nie jest rozmowna (wiadomo: sprzedaje bilety), pozostaje ustalić to samemu. Pasażer zaczyna więc od góry, zmierza ku dołowi kolejowej hierarchii, żeby pod koniec zawrócono go na jej szczyt. Ale, nomen omen, po kolei. Konduktorze łaskawy, zabierz nas do Warszawy W PKP jest Biuro Zarządzania Strategicznego, a w nim zespół ds. standardów obsługi klienta. Elżbieta Latała z tego zespołu na skargę pasażera odpowiada propozycją złożenia skargi w Polregio, bo ta spółka wynajmuje pomieszczenia kas, zatrudnia ich pracowników i organizuje zastępczą komunikację. Polregio stoi frontem do pasażera – nie marnuje czasu na rozmowy, lecz oferuje specjalny formularz skargi w internecie (można dodać załącznik, ale jeden i nie każdy, o najpopularniejszym wordowskim zapomnij). Odpowiada z automatu, że na odpowiedź ma miesiąc. Aby nie marnować czasu, pasażer pisze do Urzędu Transportu Kolejowego, który, jak nazwa wskazuje, odpowiada za transport kolejowy. „Skargę do Polregio już wysłałem” – klaruje urzędowi, ale ten odsyła go do Polregio. Radzi też jednak, żeby poskarżyć się jeszcze marszałkowi lubuskiemu, bo to on zleca tej spółce „usługi kolejowe w ramach przewozów wojewódzkich”. „Marszałek uzgadnia z przewoźnikiem oczekiwany rozkład jazdy, taryfy, liczbę pociągów, ich zestawienia, trasy, miejsca postojów oraz pokrywa z własnego budżetu koszty ich kursowania. Ma także możliwość przeprowadzania kontroli przewoźnika i nakładania na niego różnego rodzaju kar umownych z tytułu nienależytego wykonywania usług” – podpowiada Damian Pawelec z departamentu przewozów pasażerskich Urzędu Transportu Kolejowego. Pasażer składa więc skargę do kolejnej instytucji. Sławomir Kotylak z departamentu infrastruktury i komunikacji Urzędu Marszałkowskiego odpisuje, że to Polregio odpowiada za „informowanie o warunkach przewozu”, w tym „podanie do publicznej wiadomości planu kursowania komunikacji zastępczej, z wyłączeniem sytuacji spowodowanej działaniem Siły Wyższej”. Urzędnik nie tłumaczy, co ma począć pasażer, gdy „Siła Wyższa” jednak zadziała, ale przewoźnik powinien „zapewnić informację w przypadku wystąpienia opóźnień lub innych utrudnień w podróży”. Jeśli tego nie robi, marszałek może go ukarać – o ile „nieprawidłowość stwierdzi podczas doraźnej kontroli”. Tu nie było jednak kontroli, lecz skarga zwykłego pasażera. Aby ten znał swoje miejsce, urzędnik marszałka uświadamia mu, że „kasy biletowe zasadniczo nie pełnią funkcji informacji pasażerskiej, natomiast zapowiedzi megafonowe realizuje zarządca infrastruktury kolejowej, tj. PKP Polskie Linie Kolejowe SA”. Czyli odsyła go na górę, z której pasażer torem skarg właśnie zjechał. Ten pisze więc kolejną, ale automat PKP PLK też daje na odpowiedź 30 dni, pasażer sprawdza więc, czego się dowie jako dziennikarz. Trudno, trudno to będzie, dużo osób jest wszędzie Przede wszystkim dowie się, że wcale nie miał wielkiego pecha, bo pociąg, którym chciał jechać, „często jest zastępowany zastępczą komunikacją autobusową”. Aleksandra Baldys, wicedyrektor biura zarządu ds. komunikacji i public relations w Polregio, powodów nie podaje. Podobnie jak tego, ile połączeń kolejowych realizują autobusy, czy ich przybywa lub ubywa, czy są punktualne i jaki mają poślizg na trasie, bo „spółka Polregio nie prowadzi statystyk w tym zakresie”. Wyszczególnia to jednak w dobowych raportach i tak np. 17 listopada powinna uruchomić 1860 pociągów stałych i dwa dodatkowe, a ze stacji początkowej nie wyjechało 69, czyli 3,7 proc. Głównie z powodu długotrwałych remontów oraz awarii taboru, a także przez covid-19 wśród personelu. Gdy komunikacja zastępcza jest organizowana doraźnie, „informacja dla pasażerów podawana jest przez zarządcę infrastruktury/zarządcę dworca w formie komunikatów”. Jak często podróżni się na to skarżą, nie wiadomo, bo system informatyczny tego nie wychwytuje, ale „reklamacje dotyczą zwykle niewystarczających – w ocenie pasażera – informacji o komunikacji zastępczej, np. nie mają wiedzy, skąd odjeżdżają autobusy, nie wiedzą, czy autobus już odjechał, nie dojechał itp.”. Jak informuje Baldys, najwięcej takich reklamacji dotyczy zakładu w Zielonej Górze (jemu podlega dworzec w Gorzowie), ale tego, czy Polregio kogoś ukarał, czy choćby przeszkolił lub to planuje, dziennikarz się nie dowie. Więcej ustali w samorządowych Kolejach Mazowieckich, które z 62 mln pasażerów (dane za 2019 r.) zajmują drugą pozycję na rynku kolejowych przewozów pasażerskich w Polsce (20,6 proc. udziału w rynku, Polregio ma ponad 26 proc.). Przez remonty torów i stacji autobusy obsługiwały w ostatnich latach nawet co trzecie połączenie Kolei Mazowieckich. Aby wszystko działało jak należy, planowane trasy przejazdu są w rożnych godzinach dnia objeżdżane samochodem, a nawet autobusem. „Robione są pomiary czasu przejazdu, symulacje wsiadania i wysiadania podróżnych, docelowo tworzony jest pełny chronometraż czasu przejazdu” – informuje Donata Nowakowska, dyrektor biura rzecznika spółki. Komunikacja zastępcza w Kolejach Mazowieckich kosztuje 30–40 proc. drożej niż tradycyjna (w godzinach szczytu trzeba nieraz angażować dziesięć autobusów do jednego kursu). 98 proc. planowanych zastępczych autobusów jedzie tyle czasu, ile pociągi na tej samej trasie. Gdy wyruszają doraźnie, np. z powodu awarii taboru, do czasu podróży trzeba doliczyć średnio 30 min (ale np. podróż z Czeremchy do Siedlec trwa dwa razy dłużej niż pociągiem). Z informacją o komunikacji zastępczej Koleje Mazowieckie docierają do pasażerów wszelkimi możliwymi sposobami, choć jak podkreśla Nowakowska, „najistotniejszym ogniwem są pracownicy kas biletowych, punktów informacji pasażerskiej oraz drużyn konduktorskich, będący na pierwszej linii w kontakcie z podróżnymi”. Pięknie pana prosimy, jeszcze miejsce widzimy Jak już wiemy, pasażer w Gorzowie nie zetknął się na pierwszej linii z pracownikami punktu informacji, a pracownica kasy biletowej nie okazała się ogniwem najistotniejszym. Drużyna konduktorska w składzie jednoosobowym w autobusie zastępczym, który dotarł w końcu na miejsce, nie potrafiła odpowiedzieć na pytania o to, dlaczego nie przyjechał pociąg, dlaczego spóźnił się autobus i ile poślizgu będzie miał na trasie (ostatecznie spóźniał się średnio niemal minutę na kilometr, bo 48 km pokonał z 45-minutowym opóźnieniem). Zespołów ds. standardów obsługi klienta PKP zapewnił, że „z powodu zaistniałej sytuacji” jest mu przykro. „Odrębną sprawą jest kultura osobista sprzedawcy i forma komunikowania się z podróżnymi na dworcu, czego w opisanej sytuacji zabrakło” – napisał Urząd Marszałkowski, ale Marzena Skubiszyńska, dyrektora Polregio w Zielonej Górze, oświeciła pasażera, że aby uzyskać informację, powinien był czekać w kilkunastoosobowej kolejce po bilety. „Opisana sytuacja” zostanie wprawdzie omówiona na „cyklicznych szkoleniach z zakresu obsługi podróżnego”, ale „biorąc pod uwagę wieloletni staż pracy pracownika kasy biletowej, wskazać należy, że jego zachowanie nie odbiegało od przyjętych norm grzecznościowych” – napisała Skubiszyńska. Wyraziła „nadzieję, że ten przykry incydent nie wpłynie na odbiór marki Polregio oraz nie zniechęci do dalszego korzystania z naszych usług”. Pasażer nie może się tego doczekać, a na razie na pamiątkę zachował „bilet dobrych relacji”, jak na nim napisano wielkimi literami. PS Śródtytuły pochodzą z piosenki „Jedzie pociąg z daleka”. . 353 293 416 111 28 153 376 89