Od 11 lat jestem mężatką. Mam ogromny problem, mój mąż nie może poradzić sobie z emocjami, głównie z zazdrością. Niezbyt okazuje mi uczucia a teraz gdy jestem w ciąży i moim lekarzem jest facet jest strasznie. Mówi, że sobie nie radzi, że facet mnie oglądał. Od tygodnia jest strzępkiem nerwów.
Perełka prawdziwa to żona albo partnerka, która o swym transie wie i go akceptuje. Perełka sztuczna wie i jakoś to znosi. Nie-Perełka ucieka, gdy się dowiaduje, że żyje z transem. Tekst został opublikowany w POLITYCE w grudniu 2014 roku. Kira wie, że mąż jest transwestytą. Zobaczył ją kiedyś na fotografii, którą pokazał mu jego brat. Kira jest ładna i zgrabna. Poprosił brata o jej adres. Zaczęli ze sobą korespondować. Zadzwonił, że chciałby ją poznać. To przyjedź, powiedziała. Został u niej na Ukrainie tydzień. I już tam zaproponował, żeby zamieszkali w jego warszawskiej kawalerce. Jeśli będzie im dobrze, zostaną razem. Jeśli nie, każde pójdzie w swoją stronę. Wzięli w końcu ślub, lecz zanim to się stało, wyszedł do niej z łazienki przebrany za kobietę. Przebrany to nie jest właściwe określenie, mówi Voca z Wrocławia. Część ich kobiecej natury wymaga damskiego stroju. Oni się ubierają, a nie przebierają. Voca poznała swego chłopaka, Zuzu, na czacie transwestytów. Nieostre granice płciowe pociągają ją tak jak innych fizyczne piękno. Zostali przyjaciółmi, potem parą. Bawiły ją jego przebieranki. Pokazywała znajomym zdjęcia swego chłopaka en femme, jak transy nazywają swoje kobiece wcielenia. Nikt nie psioczył ani się nie wyśmiewał. Voca nie rozumie: co się w takim transowaniu może nie podobać? Prowadzili z Zuzu warsztaty na temat transpłciowości dla lekarzy, studentów, osób ze środowiska. Zuzu występował wtedy zawsze en femme. Związek z nim się rozpadł, lecz nie dlatego, że Zuzu jest transwestytą. To nie miało znaczenia. Szok I co? – spytał narzeczony Kiry ubrany w sukienkę. Jest przystojny i wyszła z niego wcale ładna panna. – Nic, OK. Ważne dla mnie, co do mnie czujesz i jakim jesteś człowiekiem, a nie jaki wyrób tekstylny masz na sobie, powiedziała narzeczona. Miała na Ukrainie męża pijącego i bijącego oraz syna, przy którym wygląda teraz jak starsza siostra, bo urodziła go w młodym wieku. Nim wyszła za mąż, przepracowała już w Polsce, sprzątając w prywatnych domach, parę ładnych lat. Doznała wielu upokorzeń. Teraz sprzedaje ubrania w eleganckim sklepie. Greta to lesbijka, która wyszła za transseksualistę, biorąc legalny ślub. Jej partner, a w istocie tożsamościowo partnerka, mówi, że łatwiej być Perełką kobiecie po przejściach. Jeśli mąż transwestyta jest dla niej dobry, czuły, kocha, dba o dom i jest dobrym ojcem, żona stara się to docenić. Łatwiej jej jest też znieść wiadomość o przypadłości męża, jeśli on, tak jak Kirze, powie o tym przed ślubem. Ale i tak doznaje szoku. On wyjawia jej to w nadziei, że go zaakceptuje takim, jaki jest. Jego uładzenie się z samym sobą, zrozumienie, że przymus ubierania się w kobiece stroje jest diabelnie silny, a walka z nim bezskuteczna, zajmuje – każdy trans tak ma – wiele czasu, często lata. A teraz mówi, kim jest, i oczekuje, żeby kobieta, z którą chce być albo spędzić całe życie, uporała się z problemem w kilka minut. I żeby powiedziała to, co Kira swemu mężczyźnie. Że wszystko w porządku, ważne, co jest w środku. Słyszy, że on jest transem. Jest rozbita, ogłupiała. Nie wierzy, gdy on twierdzi, że nie jest w stanie zwalczyć tej skłonności. Jak palenia na przykład albo obgryzania paznokci. Nie można wyrzec się zakładania sukienek? Bzdura. On to sobie wymyślił. Albo ktoś go indoktrynował. Idą razem do seksuologa. Doktor Andrzej Depko tłumaczy wtedy, że palenie nie jest oczywiście wrodzone, a transwestytyzm prawdopodobnie tak, z tym się mężczyzna rodzi, bo kobiet wśród transów jest znacznie mniej. Trans nie dąży do operacji narządów płciowych, tak jak transseksualista, który dramatycznie tego pragnie. Czy można to wyleczyć? – pyta kobieta. Nie można. Czy to jest dziedziczne? Nie jest. Czy tym się można zarazić jak chorobą weneryczną, czy mogą się od ojca zarazić dzieci? Nie. Zmieni się po ślubie, ja sama go wyleczę, postanawia kobieta. Tak inne myślą o swych narzeczonych, którzy mocno piją już przed ślubem. Jeśli nawet nie, pośle się go na odwyk. Z transami jest trudniej. Odwyk dla transów nie istnieje. Funta kłaków nie byłby wart. Kira pozwala mężowi używać swoich kosmetyków. Namówiła go, żeby poznał innych transów, i zgadza się na jego spotkania z nimi. On perełkowość jej wynagradza. Jest czuły, opiekuńczy i szczery. Wciąż powtarza, że ją kocha. Kiedy ona jedzie na Ukrainę odwiedzić syna, który mieszka u jej rodziców, on dzwoni, żeby już wracała, bo tęskni. Transy często są takie. Znaleźć Perłę dla transa to jak wygrać los na loterii. Więc kiedy się już taką znalazło, trzeba na nią chuchać i dmuchać, żeby nie rzuciła, nie zabrała dzieci i nie uciekła. Bo jeśli tak się stanie, mówi Greta, transy zostają zwykle same. Mężczyzną się nie pocieszą. Trans nie jest gejem. Chce być z kobietą. Marylka Bawełnianymi, rozciągniętymi już majtkami Sara wypolerowała szyby w oknach, a potem wyrzuciła je do kubła na śmieci. I wyszła do pracy, a że zapomniała telefonu, bez którego czuje się niepewnie, z połowy drogi wróciła do domu. Chłopak, z którym od roku mieszkała, siedział w tych majtkach wyciągniętych z kubła, naciągając na tors damski sweterek z guziczkami. Jesteś gejem? – spytała. Powiedział, że zaraz wszystko wytłumaczy, że gejem nie jest, że wolałby nie być taki, jaki jest. Ale jest. Renata Romanowska, psycholożka ze Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek Lambda, mówi, że z homoseksualizmem sprawa jest jednoznaczna: faceta ciągnie do innych facetów, a transa ciągnie do kobiet. Trans nieokreślony jest: ni to, ni owo. I kobieta jest przez to zdenerwowana i niepewna. Kim on właściwie jest i kim jest ona, skoro nieokreślony ją pociąga. Może lesbijką? Sara poczuła się do głębi upokorzona, że Marylka sam jej o tym nie powiedział. Nakryła go. Wstrętne słowo: nakryła. Zbladł, zmieszał się i zaczął tłumaczyć, że nie chciał jej stracić. Liczył na to, że może się nie wyda. Przymierzał się wiele razy, żeby powiedzieć prawdę, ale nie był w stanie. Przegadali całą noc, oboje się popłakali. Zaczęła gorączkowo szukać tekstów o jego przypadłości. Wszystko było jasne. To na przykład, że Marylka w łóżku był jakiś nadmiernie delikatny. Nie zaczynał gry wstępnej, tylko leżał i czekał, aż ona ją zacznie. Przy stosunku wolał być na dole i tak dalej, i dalej. Sarze akurat to odpowiada. Nie ma upodobania do mężczyzn ociekających testosteronem. Lubi wiotkich i subtelnych, dlatego zakochała się w nim pierwszą prawdziwą miłością. Nie dość, że darzą się uczuciem, to już się zaprzyjaźnili. Przynajmniej było tak do czasu pokazania się Marylki. Postawiła warunki. Jeśli mają być razem, jej matka nie może się o tym wszystkim nigdy dowiedzieć. Nie ma sensu sprawiać jej bólu. Marylka nie będzie wychodził w damskich ciuchach na ulicę. Sara jest nauczycielką w przedszkolu. Nie może sobie pozwolić, kto wie, czy nie na utratę pracy. Transwestytyzm nie może zdominować ich życia. Jeśli on chce się przebierać, to tylko w domu i w miarę możności nie przy niej. Może nosić damskie majtki do pracy, proszę bardzo, tego nie widać. Sara nie zgadza się jednak na to, o co on, już ośmielony, prosi – żeby przed stosunkiem zakładał biustonosz, nawet jeśli to dla niego jak viagra. Na razie nie zaręczą się, jak planowali. Sara daje sobie rok na sprawdzenie, czy wytrwa w takim związku. Ta trzecia Niektóre kobiety chcą faceta z krwi i kości. Żeby testosteron w nim buzował i żeby w łóżku miały porządne orgazmy. A tu, proszę sobie wyobrazić, skarży się dziewczyna, która godzi się z dziennikarką rozmawiać tylko przez telefon, że pragnie się mężczyzny w typie Bonda, a do łóżka wchodzi James Bond uszminkowany i w koronkowym biustonoszu. To mu się każe wywalić te szmaty i wytrzeć gębę. A on wtedy na to, że będzie musiał kupić wibrator, bo bez biustonosza z erekcji będą nici. Najgorzej, mówi Greta, jeśli kobieta się dowiaduje, że jej mężczyzna jest transem, po kilku, a czasem kilkunastu latach wspólnego życia. Czuje się oszukana, zdradzona. Zwłaszcza że dowiaduje się zazwyczaj przypadkiem. W piwnicy leży jakiś zapomniany pakunek, a w nim damskie ciuchy. Na pawlaczu albo w jakiejś innej skrytce. Najpierw myśli, że mąż ma kochankę, która się w to wszystko ubiera, kiedy ona, żona, jest w pracy albo gdzieś wyjeżdża. Rozpoczyna prywatne śledztwo. Puzzle z wielu lat układają się w klarowny obraz: coś z nim jest nie tak. W końcu, przyciśnięty do muru, on mówi, na czym to wszystko polega. Czuje strach, ale i ulgę. Udawanie, krycie się, kręcenie było dla niego diabelnie męczące. Powiedział i odżył, mówi internautka. Ale ja zaczęłam umierać. Kochanka jest, odnalazła się. To część jej męża, która przez cały czas żyła między nią a nim. Trzecia w związku, równie wirtualna, co realna. Ona, żona, nie może sobie dać rady z upokorzeniem. Widocznie mu nie wystarczała. Potrzebował innej. W sobie samym. Więc żyli w trójkącie. On wydawał na ciuchy tej trzeciej ich wspólne pieniądze, bo okazało się, że jest ich dużo więcej i są droższe od tych, które ona sobie kupiła. Jakby mieli tę trzecią na utrzymaniu. Trzecia jest od niej, żony, ładniejsza. Bo trzeba też wspomnieć o zazdrości. Kobiety urodziły dzieci, są zapracowane, mówi Voca, nie za bardzo zadbane, już utyły. A ich partnerzy, kiedy są en femme, to prawdziwe laski, szczupli, z długimi nogami na wysokich szpilkach, w pięknych perukach, w perfekcyjnym makijażu, bo dbają o to, by każdy szczegół był dopracowany, wyglądają jak modelki. W każdym razie wielu z nich. Oglądają się za nimi mężczyźni na ulicy, a za żonami już nie. Ale żyją tyle lat razem i urodziły się dzieci. One w żadnym wypadku nie mogą się dowiedzieć. Trzeba więc zacisnąć zęby i wytrwać w związku, bo dzieci potrzebują ojca, a on ojcem jest bardzo dobrym. Tak zresztą bywa i w związkach nietransowych, mówi Voca, gdy kobieta odkrywa zdradę męską, choć w tym przypadku właściwiej byłoby powiedzieć: żeńską. Można udawać, że się ich bycia en femme nie widzi, zwłaszcza kiedy im do seksu nie jest to niezbędne (bo tak też bywa), a tylko do szczęścia pobycia kobietą. Na jakiś czas, nie ciągle, na godzinę, dwie, na wieczorną imprezę, na którą przychodzą czasem z Perełkami. Przytulają się wtedy do siebie nie jak geje, ale jak koleżaneczki. Perełki się tym denerwują. Nie ma starszych transów, którzy przebierają się za starsze baby. Zawsze są en femme, kobieciątkami, podfruwajkami. Co nie przeszkadza, że idzie taka rano do biura i jest poważnym panem inżynierem. Można wreszcie widząc, niczego nie widzieć i wbijać w siebie jak mantrę: jestem kobietą, a on mężczyzną, jestem kobietą, a on... Policjantka Jeśli się nie potrafi być Perełką, można być policjantką. Kazać wyrzucić szmaty, buty, kosmetyki, śledzić, sprawdzać, grozić, że jeśli on nie przestanie, ona powie dzieciom, rodzinie, wniesie o rozwód. On wtedy musi znów zejść do podziemia albo też się staje dla siebie policjantem – stłamszony, zgnieciony, nieszczęśliwy do cna. Tylko męski przymusowo. I tak trwają razem, a raczej obok siebie, w pozycji na baczność, choć bywa tak przecież nie tylko w trans, ale i w ogóle w związkach. Można wtedy pójść do psychologa na terapię. Są już specjaliści od par trans. Czasem terapia pomaga. Ona próbuje otworzyć się na jego problem i nie rozbijać rodziny. Można też poszukać ratunku w Internecie, zasięgając rady takich jak ona. Jedna z internautek mówi, że pozwoliła mężowi spać w damskiej koszuli i nagle mu tego zakazała. On pyta: dlaczego? Ona nie umie wytłumaczyć. Nie, bo nie, i koniec. Jakby nie mogła dłużej tej koszuli znieść. Coś pękło. Pojawiła się niechęć. Nagły strach, co powiedzą ludzie, kiedy rzecz się rozniesie, bo jeśli ona odkryła prawdę o nim, mogą i inni. Wejdzie ktoś z rodziny, kiedy on będzie ubrany w kobiece łaszki, on się będzie wtedy wykręcał, że robi przymiarkę do balu maskowego. Ale gość nie musi w to uwierzyć. Albo on wbije sobie do głowy, żeby zmienić płeć, bo może wcale nie jest transwestytą, tylko transseksualistą i chce zostać damskim w całości. Wstręt. Nienawiść. Chęć rewanżu. Zaczynają być złośliwe – mówi psycholog Renata Romanowska. Wyśmiewają się, drwią. Jedna z jej pacjentek, nim odeszła od męża, powiedziała o nim całej rodzinie. Jego ojciec się go wyrzekł, córki nie życzą sobie mieć z nim żadnego kontaktu. Czasem zadzwoni jedna z ciotek. Paweł (do diabła z nią, trzecią Paulą!) ubiera się i zamyka w łazience. Wciąż błagam go o seks – opowiada inna z Perełek. Namolna jestem. Chcę być żoną. A on tego nie chce. Wysiaduje długo przed lustrem, co mnie denerwuje. Pozwoliłam mu nosić damskie dżinsy, ale on chce więcej i więcej. A ja – wcale. Kupuje wciąż stroje. Mam jedną szafę, a on dwie. Dałam mu dwa miesiące na opamiętanie się. Jeśli nie, to z nami koniec. Prowadzę księgowość jego firmy, wszystkie szwindle mam w komputerze, wyprowadzę je i pokażę w dziennym świetle. Zostanie goły i bosy. Rozstania zdarzają się często. Perełki nie rodzą się na kamieniach. W filmie „Na zawsze Laurence” dwoje bohaterów łączy nadzwyczajna miłość, ale dziewczyna odchodzi ze związku i zostaje żoną „normalnego”. Rodzi im się dziecko. Mąż jest nudny jak kanapa w ich salonie. Dziewczyna straciła życie trudne, lecz szalone, i teraz ma kanapy dość. Raz do Laurence’a wraca, raz od niego odchodzi. Nie potrafi być ani z nim, ani bez niego. Normalnego w końcu rzuca. Nie wiadomo, czy zostanie z Laurence’em. Jeśli nie zostanie, on zacznie pewnie pić, jak często zdarza się samotnym, nie tylko mężczyznom trans. Albo jeśli to w istocie nie transwestyta, lecz transseksualista, podda się operacji, żeby mu wszyli sztuczną pochwę. Może też kazać sobie wstawić piersi silikonowe lub pokusić się o prawdziwe za pomocą kuracji hormonalnej, nie rezygnując z męskiego przyrodzenia: transwestyta hard. Jedna z magistrantek prof. Imielińskiego opisała losy takiego gościa z wyhodowanym biustem. Stał się wziętą i drogą prostytutką dla panów, którzy lubią czasem mieć do czynienia z prawdziwie dwuistnym: na dole penis, na górze pierś. W naszym cotygodniowym cyklu seksuolog Andrzej Depko odpowiada w programie na pytania widzów nadesłane na skrzynkę seks@tvn.pl E-maile, które od Was dostajemy najczęściej dotyczą zagadnie związanych z osiąganiem orgazmu. Nas szczególnie zainteresował list od pani, która podejrzewa, że jej mąż jest gejem.Jest to czasami określane jako kompatybilność w związku. Ta strona randkowa korzysta z algorytmu doboru partnerskiego do wyłonienia użytkowników, którzy są najbardziej podobni do Państwa. transexualesparaguay com pozwala blokować wybranych przez Państwa użytkowników, tak aby już nie mogli się z Państwem skontaktować.
fot. Adobe Stock Mam dwoje dzieci: Adelę, która skończyła siedemnaście lat, oraz trzy lata starszego Irka. Syn od najmłodszych lat królował na scenach szkolnych teatrzyków. We krwi ma aktorstwo, śpiew i taniec. Niestety, nie było nas stać, by rozwijał swój talent. Warsztaty teatralne i lekcje wokalu pochłonęłyby pieniądze przeznaczone na życie. Irek chciał zarabiać występami na życie Po maturze Irek zdawał do wyższej szkoły teatralnej. Liczyłam, że egzaminatorzy dostrzegą w nim potencjał. Nie udało się. – Nie byłem wystarczająco dobry – powiedział po wszystkim. – Ale to się był zadowolony z klęski Irka: chciał, aby nasz syn poszedł na politechnikę. I tak się stało. Wszystko na jedną kartę Minęły dwa lata, podczas których Irek ledwo zdawał egzaminy. Na politechnice się męczył. W końcu oznajmił nam: – Mamo, tato, nie wiem, jak to przyjmiecie. Rzuciłem studia. Pójdę do pracy, zarobię na lekcje aktorstwa. Znów będę startować na studia teatralne. Nie wierzyłam własnym uszom: jednak chce zaryzykować! – Oszalałeś! – zaczął krzyczeć mąż. – Chcesz zmarnować te dwa lata? Wypruwaliśmy sobie żyły, żebyś miał jakiś start w życiu. Albo wrócisz na studia, albo nie chcę cię widzieć w tym domu!Irek spakował się więc i zniknął. Zadzwonił po tygodniu. Oznajmił, że pracuje jako barman, wynajął kawalerkę i zaprasza naszą trójkę do siebie. Kiedy powiedziałam o tym mężowi, tylko prychnął. Pojechałyśmy więc z córką same. – Witam w Wersalu – po pierwszych uściskach Irek przybrał pozę wytwornego lorda. – Damy pozwolą do środka. – Coś ty zrobił?– westchnęłam. – Jak można było na własne życzenie znaleźć się w takim miejscu? Przecież to nora. – Kamerdyner zaniedbuje swoje obowiązki – Irek ciągnął żart, po chwili jednak spoważniał: – Pracuję całymi nocami, ale dzięki temu mogę chodzić na warsztaty aktorsko-taneczne. Prowadzą je profesjonaliści. – Ależ to kosztuje kupę kasy! – wykrzyknęła Adela. – Ten mój klub, gdzie się zatrudniłem, jest dość ekskluzywny, więc i napiwki spore. Mój syn jest transwestytą? Kilka dni po wizycie u Irka zauważyłam, że córka snuje się po domu dziwnie nieswoja. – Coś się stało? – zagadnęłam. – Nieee… A dlaczego? – Znam cię na wylot. Opowiadaj, może coś zaradzimy. Adela milczała przez chwilę. – Dobra, mamo. Chciałam najpierw pogadać o tym z Irkiem, ale chyba powinnaś się już teraz dowiedzieć. Ta cała jego robota nie dawała mi spokoju. Okej, może z pensji barmana udaje mu się utrzymać, ale na pewno nie opłacać lekcje aktorstwa. Sprawdziłam w internecie różne kluby nocne. I znalazłam... Na stronie klubu gejowskiego fotki Irka w przebraniu drag queen. – Irek i klub gejowski? – osłupiałam. – Co ty mówisz? I co to do licha jest drag queen? – To taka postać estradowa. Mężczyźni przebierają się za kobiety, malują jak kobiety, tylko mocniej, i występują na scenie. Czytałam gdzieś, że niektórzy mężczyźni mają potrzebę przebierania się w damskie stroje, i to się nazywa transwestytyzm. Ale żeby Irek... A może jest gejem? Nie, to jakiś niedorzeczny żart. Szybciej bym chyba uwierzyła, że kosmici hodują marchew na działce mojej teściowej. – Jesteś pewna, że to był Irek? Pokaż mi te zdjęcia. Włączyła komputer. Po chwili na ekranie zobaczyłam postać w turbanie, ubraną w skąpą srebrną suknię, z tipsami na palcach. Jej twarz była pokryta cudacznym makijażem. Nie miałam wątpliwości, kogo widzę. Czy Irek na pewno nie jest gejem...? Postanowiłyśmy pojechać do Irka jeszcze tego popołudnia. – Co to za miny? – spytał, kiedy tylko weszłyśmy. – Wyglądacie jak wtedy, kiedy odchudzałyście się w tłusty czwartek, a ja jadłem przy was pączka. – Na czym polega twoja praca? – zaczęłam ostrym tonem. Syn znieruchomiał. – Jak to? – Może na tym, że kręcisz tyłkiem przed innymi facetami? – wybuchłam. – Widziałyśmy w necie twoje foty – dorzuciła grobowym głosem Adela. – Robisz konkurencję Violetcie Villas? Irek stał zmieszany. – Spokojnie, pozwólcie mi wyjaśnić. W tygodniu naprawdę pracuję jako barman. Wiedziałem jednak, że w ten sposób nie uda mi się opłacić lekcji, szukałem więc czegoś dodatkowego. Znalazłem w internecie ogłoszenie. Od razu mnie przyjęli. – Sprzedałeś się! – nie wytrzymałam. – Jesteś gejem? – Nie. Ciągnie mnie do dziewczyn, mamo, przecież wiesz. Poza tym wcale się nie sprzedałem. Ja zwyczajnie występuję na scenie. Śpiewam, tańczę. A że w takim stroju? Artyści występują w różnych strojach! Nikt z publiczności nigdy mnie nawet nie dotknął. Do klubu przychodzą różni, nie tylko geje. Jest fajnie. Czasem zdarzają się rozróby, ale nie częściej niż w innych dyskotekach. Ukrywałem to przed wami, bo się bałem, że całkiem mnie już przekreślicie. Zapadła cisza. – Synku, to wszystko nie mieści mi się w głowie – wyszeptałam. – Mam pomysł! – wykrzyknął nagle Irek. – Mamo, po prostu przyjdź w sobotę do klubu. Sama zobaczysz, jak to wszystko wygląda. Przekonasz się, na czym polega moja praca. Na prośbę Irka poszłam do gejowskiego klubu Trzy dni później siedziałam w niewielkim zatłoczonym lokalu. Najpierw czułam się nieswojo. Rozluźniłam się jednak dość szybko, patrząc na ubranych zabawnie i kolorowo ludzi, którzy swobodnie pili drinki i rozmawiali przy stolikach. W pewnym momencie na scenie pojawił się mężczyzna we fraku. – Zapraszam państwa na występ naszej gwiazdy. Diwo Esmeraldo, prosimy! Na scenę tanecznym krokiem wszedł Irek. Ubrany był w połyskującą fioletową sukienkę mini, różowe boa i białe botki. Na głowie miał znany mi już turban. Publiczność zaczęła klaskać. – Dziękuję, kochani – powiedział Irek do mikrofonu modulowanym uwodzicielskim głosem. – Przygotowałam dla was na dzisiaj coś specjalnego: utwór Marilyn Monroe „I Wanna Be Loved By You”. Zaczął śpiewać. Szło mu wyśmienicie. Kiedy skończył, sala nagrodziła piosenkę entuzjastycznymi oklaskami. Byłam oszołomiona. Miałam wrażenie, że świat wraz ze mną kręci się w odwrotnym kierunku. Kiedy występ dobiegł końca, także i ja wstałam, by uczcić występ brawami. Diwa Esmeralda zniknęła za kurtyną. Poszłam na zaplecze, tam się wcześniej umówiliśmy. – Jak ci się podobało? – niepewnie spytał Irek. – Sama nie wiem, synku – westchnęłam. – Za dużo sprzecznych emocji... Muszę to wszystko przemyśleć. Być może źle to wszystko oceniłam. Twój występ był świetny. Tylko ten strój... – Ha, wiedziałam, że nie będziesz do końca zachwycona – powiedział Irek głosem diwy Esmeraldy i zatrzepotał sztucznymi rzęsami. – Żadna kobieta nie byłaby szczęśliwa, widząc moje zgrabne nogi! Uśmiechnęłam się. Irek objął mnie i pocałował w czoło, zostawiając ślad po perłowej różowej szmince. Musiałam się pogodzić z zajęciem syna Minęło kilka miesięcy. Pogodziłam się z zajęciem syna. Być może nie jest ono szczytem moich pragnień, ale cóż – nie muszę być czymś zachwycona, aby móc to akceptować. Pewnego dnia mąż zapytał mnie niby mimochodem, kiedy w końcu zaproszę Irka do nas na obiad. Poczułam ulgę: nareszcie! Przy stole rozmawialiśmy o neutralnych sprawach. Mąż nadal oficjalnie udaje obrażonego, ale wiem, że w głębi serca cieszy się, że jego syn okazał się konsekwentny i dał sobie radę bez niczyjej pomocy. Ale na razie nie powiedzieliśmy mu, co to za klub, w którym występuje Irek. Trzeba Irkowi przyznać, że przez rok ciężko pracował nad swoim warsztatem aktorskim. W tym roku znów będzie zdawał do szkoły teatralnej. W popisowym numerze wystąpi jako drag queen. Wierzę, że będzie przyjęty. On chyba naprawdę urodził się po to, by dawać ludziom radość. Czytaj więcej prawdziwych historii:Ukrywam przed mężem, że wpadłam w długi. Nie umiem powstrzymać się od zakupówZostałam wdową w wieku 32 lat. Rodzice zmuszali mnie, bym wstawała z łóżkaMiałam 28 lat, a mój mąż 53. Ale to była prawdziwa miłość życia...Od 11 lat wychowuję cudze dziecko. Żona mi wmówiła, że jest mojeZłapałam go na dziecko... Myślałam, że wtedy się zmieni. 465 378 421 342 352 43 196 177